Śląsk Wrocław przegrał z Hapoelem Tel Awiw 76:87 w meczu 17. kolejki EuroCupu. Trójkolorowi walczyli z faworyzowanym przeciwnikiem, jednak rywal zaprezentował się lepiej w kluczowych momentach i wywozi z Wrocławia zwycięstwo.
Śląsk do meczu 17. kolejki EuroCupu przystąpił w takim samym składzie, jak w ostatnim spotkaniu w Lublinie – ponownie niezdolny do gry, ale obecny w składzie był Justin Bibbs. Trener Erdogan zaskoczył za to wyjściową piątką: Jeremiah Martin, Daniel Gołębiowski, Jakub Nizioł, D.J. Mitchell i Arciom Parachouski.
WKS bardzo dobrze rozpoczął zawody – szczególnie w ataku – i w momencie pierwszej przerwy telewizyjnej prowadził 17:11. Dwie trójki w dwóch kolejnych akcjach trafił Nizioł, bardzo aktywny był także Martin, zdobywca siedmiu punktów. Obraz naszej ofensywnej gry niestety zmienił się po wejściu na parkiet zmienników i Hapoel jeszcze przed końcem pierwszej kwarty zdołał odrobić niemal wszystkie straty. Po 10 minutach na tablicy wyników widniał wynik 21:20, a liderem punktowym przyjezdnych był Jordan McRae (9 oczek).
Kolejna część gry zaczęła się od czterech punktów Chinanu Onuaku, a zespół z Tel Awiwu wyszedł na niewielkie prowadzenie. Po kolejnych punktach Martina oraz celnych rzutach z dystansu Mitchella i Nizioła gospodarze odzyskali przewagę, ale niestety trwało to tylko chwilę. Końcówka pierwszej połowy należała w pełni do drużyny Danny’ego Franco. Trójki J.P. Tokoto oraz Xaviera Munforda w połączeniu z dobrą defensywą pozwoliły Hapoelowi schodzić do szatni przy korzystnym wyniku 48:42.
Po przerwie Trójkolorowi nie spuszczali głów i trzymali kontakt z rywalem. Między innymi efektownym wsadem popisał się Jakub Nizioł. Od stanu 51:59 dla Hapoelu Śląsk ruszył do odrabiania strat i wydawało się, że będzie w stanie dogonić przeciwnika, który miał problemy z faulami. Przed ostatnią odsłoną strata wynosiła cztery oczka (60:64).
W ostatniej kwarcie WKS niezmiennie walczył i utrzymywał niewielką stratę do zespołu z Izraela, jednak Hapoel zawsze miał odpowiedź na zagrania wrocławian. Różnica długo utrzymywała się na poziomie czterech punktów. W kluczowym momencie przeciwnicy rozegrali jednak udaną akcję, po której J’Cowan Brown z otwartej pozycji trafił za trzy, a przewaga urosła do siedmiu oczek. Trójkolorowi nie zdołali już zniwelować strat i ostatecznie po walce przegrali 76:87.