- Szczegóły
- Super User
- Kategoria: Z życia Śląska
- Odsłony: 4
Śląsk Wrocław przegrał z Hapoelem Tel Awiw 76:87 w meczu 17. kolejki EuroCupu. Trójkolorowi walczyli z faworyzowanym przeciwnikiem, jednak rywal zaprezentował się lepiej w kluczowych momentach i wywozi z Wrocławia zwycięstwo.
Śląsk do meczu 17. kolejki EuroCupu przystąpił w takim samym składzie, jak w ostatnim spotkaniu w Lublinie – ponownie niezdolny do gry, ale obecny w składzie był Justin Bibbs. Trener Erdogan zaskoczył za to wyjściową piątką: Jeremiah Martin, Daniel Gołębiowski, Jakub Nizioł, D.J. Mitchell i Arciom Parachouski.
WKS bardzo dobrze rozpoczął zawody – szczególnie w ataku – i w momencie pierwszej przerwy telewizyjnej prowadził 17:11. Dwie trójki w dwóch kolejnych akcjach trafił Nizioł, bardzo aktywny był także Martin, zdobywca siedmiu punktów. Obraz naszej ofensywnej gry niestety zmienił się po wejściu na parkiet zmienników i Hapoel jeszcze przed końcem pierwszej kwarty zdołał odrobić niemal wszystkie straty. Po 10 minutach na tablicy wyników widniał wynik 21:20, a liderem punktowym przyjezdnych był Jordan McRae (9 oczek).
Kolejna część gry zaczęła się od czterech punktów Chinanu Onuaku, a zespół z Tel Awiwu wyszedł na niewielkie prowadzenie. Po kolejnych punktach Martina oraz celnych rzutach z dystansu Mitchella i Nizioła gospodarze odzyskali przewagę, ale niestety trwało to tylko chwilę. Końcówka pierwszej połowy należała w pełni do drużyny Danny’ego Franco. Trójki J.P. Tokoto oraz Xaviera Munforda w połączeniu z dobrą defensywą pozwoliły Hapoelowi schodzić do szatni przy korzystnym wyniku 48:42.
Po przerwie Trójkolorowi nie spuszczali głów i trzymali kontakt z rywalem. Między innymi efektownym wsadem popisał się Jakub Nizioł. Od stanu 51:59 dla Hapoelu Śląsk ruszył do odrabiania strat i wydawało się, że będzie w stanie dogonić przeciwnika, który miał problemy z faulami. Przed ostatnią odsłoną strata wynosiła cztery oczka (60:64).
W ostatniej kwarcie WKS niezmiennie walczył i utrzymywał niewielką stratę do zespołu z Izraela, jednak Hapoel zawsze miał odpowiedź na zagrania wrocławian. Różnica długo utrzymywała się na poziomie czterech punktów. W kluczowym momencie przeciwnicy rozegrali jednak udaną akcję, po której J’Cowan Brown z otwartej pozycji trafił za trzy, a przewaga urosła do siedmiu oczek. Trójkolorowi nie zdołali już zniwelować strat i ostatecznie po walce przegrali 76:87.
- Szczegóły
- Super User
- Kategoria: Z życia Śląska
- Odsłony: 81
Dobra gra w EuroCupie nie była przypadkiem – Śląsk Wrocław w Lublinie rozegrał wprost doskonały mecz i pokonał miejscowy Polski Cukier Start aż 100:70. To drugie najwyższe zwycięstwo naszego zespołu w tym sezonie.
Do meczowej dwunastki wrócił Justin Bibbs, który jednak nie był jeszcze w pełni gotowy do gry i spotkanie w Lublinie spędził na ławce rezerwowych. Śląsk rozpoczął mecz taką samą piątką, jak w Paryżu: Jeremiah Martin, Daniel Gołębiowski, Jakub Nizioł, Ivan Ramljak i Arciom Parachouski.
WKS zaczął mecz od prowadzenia 5:0, ale gospodarze szybko doszli do głosu i w niespełna pięć minut zdobyli aż 16 punktów. Jeden mniej mieli wrocławianie, a oczka na swoim koncie zapisali wszyscy zawodnicy wyjściowej piątki Śląska. Świetne wejście z ławki zaliczył Aleksander Dziewa, który w odstępie kilkudziesięciu sekund trafił dwie trójki. Start jednak prowadził 27:24, a liderem lublinian był Dayshon Hassan Smith (6 punktów i 5 asyst w 1Q).
Podobnie jak Dziewa, także i Jakub Karolak celnie rzucił zza łuku po pojawieniu się na parkiecie. W ekipie gospodarzy wciąż szalał Smith, a po udanych próbach z dystansu Amerykanina i Kacpra Młynarskiego rywale odskoczyli na sześć oczek. Zawodnikom Ertugrula Erdogana zdobywanie punktów przychodziło z trudem – jednak do czasu. Impas przerwał Vasa Pusica, który zanotował znakomitą końcówkę pierwszej połowy. Świetna egzekucja konsekwentnie wywalczanych rzutów wolnych (14/16 w pierwszej połowie) pozwoliła nam schodzić do szatni przy prowadzeniu 47:41.
A z niej wyszliśmy jeszcze bardziej zmotywowani i chcieliśmy szybko rozstrzygnąć losy meczu. Błyskawiczne pięć punktów Gołębiowskiego, oczka Ramljaka i Martina oraz świetna obrona pozwoliły nam powiększyć przewagę do stanu 56:43. Kapitalny fragment okraszony dwiema kolejnymi trójkami zaliczył Karolak, kroku dotrzymywał mu Martin i właściwie cała drużyna. Graliśmy efektownie w ataku, twardo w obronie i po trójce Kuby Nizioła przed ostatnią kwartą prowadziliśmy 78:56!
Ostatnia kwarta przy takim wyniku była już właściwie formalnością. Warto zwrócić na świetne dzielenie się piłką wrocławian – po 30 minutach każdy z zawodników, który pojawił się na parkiecie, miał na koncie asystę, a łącznie zespół rozdał ich aż 25. Za końcowe minuty warto wyróżnić śrubującego swoje statystyki Pusicę i Kolendę, który dwukrotnie trafił zza łuku. Ostatecznie w Hali Globus WKS zwyciężył wynikiem 100:70, a wygraną przypieczętował efektownym wsadem Szymon Tomczak.
– Ten mecz był znacznie trudniejszy, niż wskazuje końcowy wynik. Start odrobił zadanie domowe i był na nas bardzo dobrze przygotowany, za co należy się szacunek trenerowi Gronkowi. Zaczęliśmy bardzo źle w obronie, ale potem udało nam się odnaleźć odpowiedni rytm. 30 asyst pokazuje, że jesteśmy bardzo groźnym zespołem, gdy gramy razem. Oczywiście to tylko jeden mecz, a w kolejnych musimy pozostać pokorni i głodni zwycięstw. Jestem jednak zadowolony, że do domu wracamy z tak ważną wygraną – mówił na pomeczowej konferencji prasowej trener Ertugrul Erdogan.
– To był dla nas bardzo ważny mecz, podczas którego musieliśmy zachować duże skupienie i koncentrację. W trzeciej kwarcie świetnie zagraliśmy w obronie, co było kluczowe dla losów spotkania – dodał Vasa Pusica.
Drugie najwyższe zwycięstwo w sezonie, najwięcej asyst w bieżących rozgrywkach (tyle samo, co w meczu 1. kolejki ze Spójnią) i aż 52% zza łuku (trzeci wynik sezonu). Praca Ertugrula Erdogana i całej drużyny zaczyna przynosić coraz lepsze rezultaty – wierzymy, że świetny mecz ze Startem to dopiero początek takiej gry Śląska Wrocław. Przed nami seria domowych spotkań i mamy nadzieję, że licznie przyjdziecie zobaczyć nowe oblicze WKS-u. Najbliższa okazja już w środę – o 20:00 w Hali Orbita zagramy z Hapoelem Tel Awiw.
- Szczegóły
- Super User
- Kategoria: Z życia Śląska
- Odsłony: 114
Śląsk Wrocław po raz kolejny był bliski wygranej w 7DAYS EuroCup, ale ostatecznie musiał uznać wyższość rywali. W 16. kolejce Paris Basketball pokonał nasz zespół 89:85. Gra mistrzów Polski przeciwko silnemu rywalowi zdecydowanie mogła się jednak podobać.
W meczowej dwunastce po długiej rekonwalescencji znalazł się Jakub Karolak, po chorobie wrócił także Aleksander Dziewa. Nieobecni z powodu urazów byli z kolei Justin Bibbs i Mikołaj Adamczak. Trener Ertugrul Erdogan rozpoczął mecz piątką: Jeremiah Martin, Daniel Gołębiowski, Jakub Nizioł, Ivan Ramljak i Arciom Parachouski.
Mecz rozpoczął się dobrze dla WKS-u dzięki punktom Martina i Parachouskiego. Paryżanie szybko odpowiedzieli efektownym wsadem Juhanna Begarina, ale tym samym chwilę później popisał się Nizioł. Po początkowym zastoju podopieczni Willa Weavera nieco rozkręcili się w ataku – za trzy przymierzyli Jeremy Evans, Tyrone Wallace i Gauthier Denis, ten ostatni zanotował też akcję 2+1. Liderem punktowym Śląska był Martin, a jego sześć oczek stanowiło połowę dorobku całego zespołu. Paris Basketball prowadził 16:12.
Ozdobą drugiej kwarty bez wątpienia były akcje z góry Jeremy’ego Evansa, który aż trzy razy zapakował piłkę do kosza, a także celnie przymierzył z dystansu. Efektowną akcję alley-oop wykończył również Ismael Kamagate. W Śląsku rolę lidera przejął Parachouski, który ani razu nie pomylił się w czterech podkoszowych próbach. Ważne rzuty zza łuku, pozwalające nam utrzymać bezpieczny dystans do rywali, zapisali na koncie Dziewa i (dwukrotnie) Vasa Pusica. Końcówka pierwszej połowy należała w pełni do Trójkolorowych, a seria dziesięciu punktów pozwoliła nam prowadzić po 20 minutach 37:35. Ostatnie oczka w drugiej kwarcie zdobył celnym rzutem za trzy Łukasz Kolenda.
Po powrocie z szatni udawało nam się utrzymywać niewielką przewagę nad rywalami. Punktowali głównie obwodowi – Martin i Pusica, który mógł pochwalić się skutecznością 3/3 z dystansu. Liderem paryżan był Denis, który już w połowie trzeciej kwarty poprawił swój najlepszy wynik punktowy w tym sezonie EuroCupu. Show w tym fragmencie skradł jednak kto inny – świetnie spisywał się Olek Dziewa, który kilka razy ograł rywali pod koszem, trafił za trzy i zdobył 9 punktów z rzędu dla WKS-u! Przed ostatnią częścią gry na tablicy wyników widniał remis 58:58.
Na starcie czwartej kwarcie nieco niespodziewanie na parkiecie po raz pierwszy pojawił się Kuba Karolak i przywitał się z paryską halą celnym rzutem zza łuku. Mistrzowie Polski wciąż skutecznie realizowali założenia taktyczne i po akcji z faulem Parachouskiego wrócili na prowadzenie. To jednak nie trwało długo, a losy spotkania rozstrzygnęła seria paryżan 8-0 w końcowych minutach meczu. Co ciekawe, wszystkie te punkty zostały zdobyte z linii rzutów wolnych. Wrocławianie nie grali w tym fragmencie najgorzej, jednak po ich próbach piłka kilkukrotnie wykręciła się z obręczy. Straty udało się jeszcze zmniejszyć nawet do dwóch oczek, ale to gospodarze ostatecznie zwyciężyli 89:85.
Znów było bardzo blisko, ale niestety znów się nie udało. Bilans Śląska w EuroCupie wygląda coraz gorzej, ale z kolei gra WKS-u pod wodzą Ertugrula z meczu na mecz wydaje się być coraz lepsza. Miejmy nadzieję, że ten trend uda się utrzymać. Przed Wojskowymi jeszcze dwa starcia na europejskich parkietach, a najbliższe spotkanie rozegramy w Energa Basket Lidze przeciwko Startowi Lublin.
- Szczegóły
- Super User
- Kategoria: Z życia Śląska
- Odsłony: 149
Pierwszy mecz w roli szkoleniowca Śląska Wrocław Ertugrul Erdogan może zaliczyć do udanych. WKS pokonał na wyjeździe Twarde Pierniki Toruń 83:74 w 21. kolejce Energa Basket Ligi. Świetne spotkanie rozegrał Arciom Parachuski, który zanotował pierwsze w tym sezonie double-double (17 punktów i 12 zbiórek).
Śląsk przystąpił do meczu bez Vasy Pusicy, który nie mógł wystąpić przeciwko swojej byłej drużynie ze względu na ustalenia pomiędzy klubami dokonane podczas wykupu zawodnika. Ponadto ze względu na chorobę na parkiet nie wybiegł Aleksander Dziewa, a do gry po kontuzji wciąż nie jest gotowy Jakub Karolak. Trener Ertugrul Erdogan w swoim debiucie wybrał następującą wyjściową piątkę: Jeremiah Martin, Daniel Gołębiowski, Jakub Nizioł, Ivan Ramljak i Arciom Parachouski.
Już od pierwszych minut w postawie WKS-u było widać rękę nowego trenera – w oczy rzucały się częstsza rotacja zawodnikami, mocno zespołowa gra i dużo ruchu w ofensywie. Świetnie w mecz wszedł Martin, który w swoim stylu pokazał kilka skutecznych wjazdów pod kosz, ale też obsługiwał dobrymi podaniami kolegów. Warto odnotować również niezłą grę naszych środkowych – Szymon Tomczak i Parachouski zdobyli odpowiednio cztery i trzy punkty, a ten drugi dołożył do tego trzy zbiórki w ataku. Nieco gorzej funkcjonowała defensywa Wojskowych, ale dzięki skutecznemu atakowi Śląsk prowadził po pierwszej kwarcie 23:19.
Na początku spotkania mistrzowie Polski niezbyt często rzucali zza łuku, ale w kolejnej części gry przeprowadzili prawdziwy ostrzał z dystansu. Raz trafił Gołębiowski, dwukrotnie Justin Bibbs i przy dobrej obronie przewaga zespołu Erdogana błyskawicznie wzrosła do 14 punktów. Twarde Pierniki szybko odrobiły część strat, głównie za sprawą wiodącego prym w tym zespole Taylera Personsa (11 oczek w pierwszej połowie). Do szatni schodziliśmy jednak w dobrych humorach po świetnym podaniu do narożnika Martina i celnej trójce Łukasza Kolendy. WKS wrócił na wysokie prowadzenie – 44:32.
Po powrocie z szatni Śląsk przez dłuższy czas utrzymywał bezpieczną, dwucyfrową przewagę. Jeden z najlepszych meczów w sezonie rozgrywał Parachouski, który raz za razem ogrywał rywali pod koszem i zdobył osiem punktów z rzędu. Gospodarze nie mieli jednak zamiaru oddać wygranej bez walki i przed ostatnią kwartą zmniejszyli straty do ośmiu oczek po dobrych akcjach Stefana Kenicia i Sterlinga Gibbsa. Nasza drużyna prowadziła 62:54, a ostatnie punkty w tej części gry zdobył dla niej D.J. Mitchell. Australijczyk ogólnie rzecz biorąc nie rozgrywał jednak dobrego spotkania – było to pierwsze trafienie podkoszowego w piątej próbie, a jego współczynnik +/- wynosił -16.
Najwyraźniej D.J. najlepsze zostawił na koniec. Najpierw akcja 2+1, po chwili celna trójka i zespół Ertugrula Erdogana znów był w komfortowej sytuacji. Duet Kenić-Gibbs utrzymywał torunian w grze, ale po stronie Trójkolorowych odpowiedzieli Nizioł i Martin. Nadzieję Twardym Piernikom dał jeszcze celną trójką Gibbs, ale dwie skuteczne akcje Parachouskiego praktycznie rozstrzygnęły losy spotkania. Śląsk ostatecznie zwyciężył 83:74, a Arcioma śmiało można nazwać MVP spotkania. Środkowy w 20 minut zanotował aż 17 punktów i 12 zbiórek, tylko raz myląc się z gry.
Przede wszystkim cieszy jednak, że nowy trener zdaje się mieć pomysł na wykorzystanie potencjału Białorusina, podobnie jak chociażby Szymona Tomczaka, Jeremiah Martina (10 asyst!) czy Justina Bibbsa. Oczywiście zwycięstwo z ostatnią w tabeli drużyną Twardych Pierników to zbyt mało, by mówić o powrocie na właściwe tory. Ertugrul Erdogan bez wątpienia ma nad czym pracować, bo gra WKS-u wciąż jest daleka od ideału. Mamy jednak nadzieję, że niedzielna wygrana będzie zwiastunem kolejnych zwycięstw w nadchodzących spotkaniach Energa Basket Ligi i 7DAYS EuroCup.
- Szczegóły
- Super User
- Kategoria: Z życia Śląska
- Odsłony: 424
Ertugrul Erdogan został nowym trenerem koszykarskiego Śląska Wrocław. 54-letni turecki szkoleniowiec zastąpi na tym stanowisku Andreja Urlepa. Jego kontrakt będzie obowiązywał do końca sezonu 2023/24, z opcją rozwiązania po zakończeniu obecnych rozgrywek.
Ertugrul Erdogan urodził się 18 października 1968 roku w Ankarze i już w młodym wieku rozpoczął karierę trenera koszykówki. W latach 90. podnosił swoją wiedzę w Turcji oraz Stanach Zjednoczonych, a w 2000 roku objął posadę asystenta trenera Fenerbahce. W tej roli pracował w Stambule aż przez 13 lat, w latach 2010-13 pełniąc także funkcję asystenta w reprezentacji Turcji, z którą zdobył srebrny medal Mistrzostw Świata w 2010 roku. W tym samym sezonie został tymczasowym głównym szkoleniowcem Fenerbahce wobec poważnej choroby trenera Bogdana Tanjevicia. Doprowadził wówczas drużynę do mistrzostwa kraju, dwukrotnie świętując ten sukces także jako asystent (2007 i 2008).
W kolejnych latach Erdogan pracował już przede wszystkim jako główny trener, między innymi w reprezentacji Turcji do lat 20, Turk Telekom Ankara, Istanbul BB i Galatasaray. Ostatni z tych klubów, z którym zajmował czołowe lokaty w lidze tureckiej, a także występował w EuroCupie, był także ostatnim dotychczasowym pracodawcą trenera Ertugrula. W międzyczasie mówiło się o zainteresowaniu jego osobą ze strony Żalgirisu Kowno, jednak do podpisania umowy ostatecznie nie doszło.
Erdogan posiada bogate CV – najpierw przez wiele lat zbierał doświadczenie u boku takich trenerskich sław, jak Aydin Ors czy wspomniany wcześniej Tanjević. Następnie prowadził kilka mocnych drużyn w silnej lidze tureckiej, a także miał okazję pracować z kadrą narodową. W ostatnim czasie pracował z kolei jako komentator telewizyjny przy meczach Euroligi.
Teraz przed nowym trenerem Śląska pierwsze w jego karierze poważne wyzwanie poza granicami ojczystego kraju. W sztabie szkoleniowym Erdogana znajdą się: Andrzej Adamek, Zoran Carapić, Adrian Mroczek-Truskowski, Maksym Papacz (asystenci), Łukasz Piwkowski (trener przygotowania motorycznego), Marcin Janusiak i Michał Sosnowski (fizjoterapeuci).
Trenerze, witamy we Wrocławiu i życzymy powodzenia!
- Szczegóły
- Super User
- Kategoria: Z życia Śląska
- Odsłony: 345
Donovan James, czyli po prostu D.J. Mitchell został nowym zawodnikiem koszykarskiego Śląska Wrocław. 25-letni skrzydłowy ostatnio występował w australijskim Brisbane Bullets, gdzie ostatni mecz rozegrał w ubiegłą sobotę. Z drużyną WKS-u podpisał kontrakt do końca sezonu.
Nowy Trójkolorowy posiada potrójne obywatelstwo. Urodził się w Australii, ale jego rodzice pochodzą ze Stanów Zjednoczonych i tam też dorastał. Posiada również irlandzkie korzenie i obywatelstwo tego kraju. Już jako nastolatek był obiecującym koszykarzem i siatkarzem, ostatecznie decydując się na ten pierwszy sport. W latach college’u reprezentował uczelnie Wake Forest i Santa Clara.
Profesjonalną karierę zaczął w Holandii, gdzie występował w drużynie Basketball Academie Limburg – notował tam średnio 16 punktów i 8,2 zbiórki. W czerwcu 2022 roku przeniósł się do Australii, gdzie najpierw pomógł drużynie Gold Coast Rollers wygrać ligę NBL1 North, a następnie podpisał kontakt z występującą w NBL ekipą Brisbane Bullets.
W dopiero co zakończonym sezonie zasadniczym ligi australijskiej Mitchell notował średnio 9,4 punktu i 4,5 zbiórki. Jest uniwersalnym skrzydłowym, który potrafi wykorzystać swoje warunki fizyczne po obu stronach parkietu. Punkty zdobywa głównie bliżej kosza, ale potrafi także zaskoczyć rzutem z dystansu – w Brisbane jego skuteczność zza łuku wynosiła 45,8%.
Witamy we Wrocławiu i życzymy powodzenia w nowych barwach!
- Szczegóły
- Super User
- Kategoria: Z życia Śląska
- Odsłony: 333
Vasilije "Vasa" Pušica nowym zawodnikiem Śląska Wrocław! 27-letni Serb ostatnio występował w Twardych Piernikach Toruń, a na koncie ma także grę we Włoszech, na Litwie i w Turcji. Rzucający podpisał kontrakt z WKS-em do końca sezonu z opcją przedłużenia na kolejny rok.
Pušica urodził się 12 września 1995 roku w Belgradzie i w miejscowym Partizanie stawiał pierwsze kroki na koszykarskich parkietach. W latach 2013-2019 podnosił swoje umiejętności w Stanach Zjednoczonych, gdzie reprezentował uczelnie San Diego i Northeastern. W ostatnim roku został wybrany MVP Colonial Athletic Association, a jego uniwersytecka drużyna wygrała wspomniane rozgrywki.
Po powrocie do Europy na chwilę znów zakotwiczył w Partizanie, a następnie przeniósł się do Włoszech, gdzie reprezentował drużyny VL Pesaro i Dinamo Sassari, notując w Serie A statystyki na poziomie ponad 10 punktów na mecz i skuteczność zza łuku w okolicach 40%.
Sezon 2021/22 Serb rozpoczął w litewskim BC Prienai, a dokończył w tureckim Galatasaray. W obecnych rozgrywkach trafił do Polski, gdzie w barwach Twardych Pierników Toruń wykręcał najlepsze liczby w dotychczasowej karierze. W 10 spotkaniach notował średnio 16,9 punktu przy skuteczności zza łuku 43,2%. Teraz przenosi się do Wrocławia, gdzie wspomoże mistrzów Polski w walce o obronę tytułu oraz na europejskich parkietach.
Pušica to klasyczny rzucający, którego główną bronią są rzuty zza łuku i z półdystansu. Potrafi także wspomóc drużynę w kreowaniu gry i notować efektowne asysty oraz skutecznie zaatakować kosz. Wierzymy, że Vasa okaże się brakującym elementem w rotacji Trójkolorowych. Witamy we Wrocławiu!
- Szczegóły
- Super User
- Kategoria: Z życia Śląska
- Odsłony: 335
Dobra pierwsza połowa nie wystarczyła. Promitheas Patras pokonał Śląsk Wrocław 90:66 w meczu 14. kolejki 7DAYS EuroCup. Najwięcej punktów dla WKS-u (19) zdobył Aleksander Dziewa.
Do meczu w Patras nasza drużyna przystąpiła bez kontuzjowanych Jeremiah Martina, Ivana Ramljaka i Jakuba Karolaka oraz nowych zawodników, którzy jeszcze nie dołączyli do zespołu. Trener Andrej Urlep rozpoczął spotkanie piątką Łukasz Kolenda, Daniel Gołębiowski, Jakub Nizioł, Aleksander Dziewa i Szymon Tomczak.
Lepszy początek zanotowała drużyna gospodarzy, ale po time-oucie Andreja Urlepa WKS zaliczył niesamowitą serię… 23-2, po której prowadził 25:9! Bezbłędni byli Dziewa i Kolenda, którzy nie spudłowali żadnego z siedmiu rzutów. Aż trzy asysty rozdał Tomczak, a cenne punkty z ławki dołożył Nizioł. Końcówka kwarty należała już do Greków (dwie dobre akcje Joe Thomassona), ale mimo to po 10 minutach bardzo dobrej gry Śląsk wygrywał 27:18.
Kolejną część spotkania niestety rozpoczęła ponad trzyminutowa ofensywna niemoc WKS-u, a na domiar złego Nizioł po pięciu minutach na parkiecie miał na koncie już trzy faule. W połowie kwarty po drugim celnym rzucie z dystansu Thomassona Promitheas wyszedł na prowadzenie, a gdy Amerykanin dołożył kolejne dwie trójki (4/4 za trzy w pierwszej połowie), przewaga gospodarzy jeszcze się powiększyła. Pierwsza połowa zakończyła się jednak dobrym fragmentem mistrzów Polski, głównie za sprawą Aleksandra Dziewy. Jego siedem punktów z rzędu i dwie asysty do Tomczaka pozwoliły nam uzyskać przewagę, której jednak nie utrzymaliśmy do przerwy – schodziliśmy na nią przy wyniku 41:43.
Trzecia kwarta niestety okazała się kluczowa dla losów spotkania. Zdobyliśmy w niej tylko 13 punktów i mieliśmy spore problemy z kreowaniem gry w ofensywie. Oprócz niskiej skuteczności dużym problemem Andreja Urlepa była też liczba strat jego podopiecznych. Dziewa i Tomczak robili, co mogli, ale George Conditt IV kilka razy znalazł drogę do naszego kosza. Podopieczni Ioannisa Christopoulosa wygrali ten fragment 24:13 i przed ostatnią częścią gry prowadzili 67:54.
Na jej starcie zdawało się, że nasi zawodnicy zdołają jeszcze powalczyć o odrobienie strat, ale gospodarze szybko pozbawili nas złudzeń dziesięciopunktową serią. Bardzo dobre zawody rozgrywał Nemanja Dangubić, który był najlepszym obok Thomassona punktującym Patras. W końcówce cenne minuty od trenera otrzymał jeszcze Mikołaj Adamczak, a ostatecznie Promitheas zwyciężył 90:66.
W środowym meczu mogliśmy zobaczyć dwa oblicza drużyny Trójkolorowych. Waleczna i skuteczna w pierwszej połowie dała nadzieję na osiągnięcie dobrego wyniku, ale niestety po przerwie zabrakło skuteczności i przysłowiowego paliwa w baku. Kolejne spotkanie EuroCupu rozegramy po przerwie reprezentacyjnej, a najbliższe starcie czeka nas w sobotę w Hali Stulecia przeciwko Grupa Sierleccy Czarnym Słupsk.
Strona 1 z 3