Blue Flower

Wciąż jesteśmy w grze o mistrzostwo Polski! Śląsk Wrocław pokonał King Szczecin 85:75 w czwartym meczu finałów Energa Basket Ligi i zmniejszył straty w serii do stanu 1:3. Kapitalny mecz rozegrał Jeremiah Martin, zdobywca 33 punktów. Piąte spotkanie już w poniedziałek w Hali Stulecia.


Do czwartego meczu obie drużyny przystąpiły osłabione kontuzjami – poza składem Śląska znalazł się Łukasz Kolenda, z kolei w zespole rywali nie w pełni sprawny był Bryce Brown. WKS rozpoczął piątką Jeremiah Martin, Justin Bibbs, Daniel Gołębiowski, Ivan Ramljak i Aleksander Dziewa.
Od początku tej serii Śląsk miał problemy z odpowiednim wejściem w mecz, ale w spotkaniu numer cztery Wojskowym w końcu udało się postawić swoje warunki. W naszym zespole było widać dużą wolę walki, której brakowało w ostatnim tygodniu. Dobrze ustawione były celowniki przy rzutach z dystansu, a dwie znakomite akcje indywidualne zanotował Jakub Nizioł. Oczka na swoim koncie w pierwszej kwarcie zapisało aż ośmiu Trójkolorowych, z kolei po stronie Kinga punktowali głównie Tony Meier i Alex Hamilton. Nasz zespół prowadził 29:22.
Na początku drugiej kwarty nasza gra ofensywna niestety „siadła” i w zaledwie cztery minuty Wilki Morskie odrobiły straty, a następnie wyszły na prowadzenie. Odblokował nas trójką Bibbs, a ważnym momentem meczu był drugi niesportowy faul (i w efekcie dyskwalifikacja) Zaca Cuthbertsona. W Śląsku problemy z faulami miał z kolei Aleksander Dziewa. Świetną końcówkę pierwszej połowy zanotował nasz lider, Jeremiah Martin, ale do przerwy to King prowadził 48:46 po trójce Filipa Matczaka i punktach Hamiltona.
Jak skończył drugą, tak też zaczął trzecią kwartę Martin. Amerykanin w tej serii wprost znakomicie rzuca zza łuku i potwierdził to kolejny raz, notując swoją trzecią i czwartą trójkę w tym meczu. Po punktach Bibbsa i kolejnych oczkach Martina mieliśmy z kolei już dwucyfrową przewagę nad rywalem, a na koncie serię 17-0! Świetna defensywa i konsekwencja w ataku pozwalały nam budować coraz większą zaliczkę. W efekcie po piorunującej, wygranej 24-4 (!) kwarcie, przed ostatnią prowadziliśmy aż 70:52.
Powoli myślami byliśmy już na piątym meczu w Hali Stulecia, ale najpierw trzeba było dowieźć zwycięstwo do końca. Dwie trójki Bryce’a Browna, który grał pomimo kontuzji, oraz Kacpra Borowskiego przywróciły wiarę kibicom w Netto Arenie. W ofensywie Śląska oglądaliśmy prawdziwy teatr jednego aktora, bowiem Jeremiah Martin raz za razem zdobywał punkty i w połowie ostatniej kwarty miał ich na koncie już 31. Wilki Morskie zdołały jeszcze zmniejszyć straty do sześciu oczek, ale to było za mało, by zatrzymać rozpędzony Śląsk. Ostatecznie WKS triumfował 85:75.
Przed nami wciąż bardzo daleka droga do obrony tytułu, ale pierwszy krok w jej stronę został wykonany. Gramy i wierzymy do końca!
King Szczecin – WKS Śląsk Wrocław 75:85 (22:29, 26:17, 4:24, 23:15)